RPG

Forum służące do grania w nasze kochane erpegi...


#91 2010-09-13 11:03:36

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Dorian powoli schodził ścieżką w stronę zabudowań. Po drodze minęła go tylko jedna osoba- młody chłopak w obszarpanym stroju kuchcika, z koszem na plecach, pędzący ile sił w nogach w stronę karczmy. Widok ten nie zrobił na alchemiku żadnego wrażenia. Jednak to co dostrzegł doszedłszy do zabudowań wywołało na jego twarzy mimowolny grymas obrzydzenia. To co zobaczył trudno było nazwać zabudowaniami. Ze skleconych naprędce chat i gruzów starych chałup unosił się smród ubóstwa. Obdarci mieszkańcy tych slumsów krzątali się to tu, to tam w małych grupkach przy ogniskach.
Nagle uwagę młodego szlachcica przykuło zamieszenie na drodze przed nim. Kiedy dotarł tam niespiesznym krokiem okazało się, że kucharz Tordes, którego poznał wcześniej, odstraszył już swoją osobą mały tłum który oglądał leżące na ziemi strzępki materiału. W tym smrodzie trudno wyczuć, ale wygląda na samoróbne bomby dymne. Ciekawe... pomyślał. W tym momencie czarny mężczyzna obrócił się w jego stronę z delikatnie zawiedzioną miną.

~~<O>~~


Ross szedł powoli między zabudowaniami w stronę części miasta, która z daleka wyglądała na cywilizowaną. Im bliżej był celu, tym ludzie wydawali się bardziej spokojni i zadbani. Wyglądało na to, że na obrzeżach panował dużo większy głód.
Wynocha! Ile razy mam wam powtarzać śmierdziele, że macie tu nie podchodzić?!! Wrzask mężczyzny o bardzo niskim głosie przerwał przemyślenia zielarza. Dopiero teraz zauważył, że doszedł do miejsca budowy muru. Kilku robotników mieszało coś w wielkich beczkach, a reszta nosiła kamienie i gotową zaprawę na mury albo budowała drewniane konstrukcje do budowy na wysokości. Przy pracy tej uwijało się kilkudziesięciu robotników pilnowanych przez strażników na usługach Imperatora.
Do ciebie mówię ty gnojku z fajką! Z przyzwolenia Lorda Meangrotha mam prawo strzelić do każdego zakłócającego pracę przy murze. Rozumiesz obwiesiu? Ross zauważył też, ze za powstającymi umocnieniami rozciąga się ta bogatsza część miasta, po której beztrosko przechadzali się odziani w bogate stroje mieszkańcy. Ich na pewno bieda nie dosięgła- pomyślał.
Po pierwsze tędy nie ma przejścia kontynuował strażnik więc nie masz nawet się co gapić w stronę Świątyni Wistosa, a po drugie i tak nikt cię nie wpuści przez bramę jak już tam dojdziesz. Ty w ogóle słyszysz co do ciebie mówię? Głos mężczyzny nie był już tak doniosły i brzmiał jakby był trochę zrezygnowany...


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#92 2010-09-20 11:45:19

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Ross dzielnie zmierzał w kierunku muru, kiedy nagle coś zakłóciło harmonię. Coś... jakby nie z tego świata. Obrazy upstrzonej kolorowymi magicznymi światłami zabawy w rytm "Czym jest miłość" rozmyły się jak mary senne zakłócone przez natarczywy, obcy impuls. Na początku tworzył jedynie zakłócenia idyllecznego, ziołowego raju. Lecz butny, pewny siebie z każdą chwilą parł naprzód, aż niczym wirus pochłonął marzenie.  Zielarz rozejrzał się i zobaczył, że stoi blisko muru. Dużo bliżej niż zamierzał, w dodatku w jego kierunku wydzierał się jakiś niezwykle przejęty swoją rolą zakonserwowany knecht stojący na murze. Ross przywdział szeroki, lekko przesunięty na prawo uśmiech i rzekł:
Problem, oficerze? Wybacz, ale nie usłyszałem co mówisz. Pewnie dlatego, że przed chwilą ktoś tu się tak strasznie darł, jakby włąśnie rozkwitał mu kaktus w tyłku. Mógłbyś powtórzyć, proszę?


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#93 2010-09-20 11:54:44

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Odejdź stąd po prostu powiedział strażnik wyraźnie zrezygnowany uderzywszy się uprzednio otwartą dłonią w czoło.brama jest kawałek stąd na prawo od Ciebie jeśli chcesz spróbować się tu dostać mimo wszystko. Tu nie ma przejścia i nie należy przeszkadzać robotnikom


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#94 2010-09-20 12:02:02

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Dziękuję za pomoc, to miłe że straż w tym mieście jest tak uprzejma. Podoba mi się tu. - i z uśmiechem niczym smaczny maślany rogal Ross powędrował w kierunku bramy nucąc zasłyszane tu i tam piosenki.


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#95 2010-09-30 18:47:50

Szary

Rycerz

6998209
Zarejestrowany: 2009-08-22
Posty: 359
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

   Dorian powoli schodził ścieżką w stronę zabudowań. Droga ta całkiem przypadłą do gustu wybrednemu alchemikowi. Brak dobrego miejsca do ataku sprawiał ,że jedynymi teoretycznymi kierunkami ataku były z góry ścieżki bądź z jej dołu, co znacznie ograniczało możliwość zaskoczenia alchemika. Oczywiście fakt ten w najmniejszym stopniu nie miał wpływu na czujność młodzieńca który stale zerkał dookoła oraz wytężał słuch w celu wykrycia teoretycznych zagrożeń. Kolejnym istotnym powodem dla którego ta stroma ścieszka przypadała do gustu Dorianowi była jej pustość. Zbliżanie się w stronę zabudowań młodzieniec nie musiał przeciskać się przez motłoch którego obecność uwłaczałaby w stopniu znacznym jego godności.
   Ahhh cóż za szczęście... ta ścieżka nie jest szeroka jak stare królewskie trakty... rzekłbym nawet ,że jest stosunkowo wąska. Pomyśleć ,że gdyby takimi drogami miało się zbliżać do dawnej stolicy brnął bym po pas w pospólstwie. Ohyda! Chociaż... nie wcale bym nie brnął w innym miejscu i w mniej zawiłej sytuacji po prostu utorowałbym sobie drogę. W końcu tak łatwo spłoszyć biedę...
   Z rozmyślań wytrąciła zbliżająca się szybkim ,lecz nieudolnym tempem postać. Była ona jeszcze stosunkowo daleko ,ale wyczulone zmysły alchemika wraz z nieufnym ,a wręcz wrogim podejściem do świata postawiły Doriana do stanu gotowości. Ukryty sztylet który był gotowy do wyciągnięcia w każdej chwili tylko czekał na napastnika. Alchemik ze stoickim spokojem nie dając po sobie nic poznać schodził dalej ścieżką.
   Po drodze minęła go tylko jedna osoba- młody chłopak w obszarpanym stroju kuchcika, z koszem na plecach, pędzący ile sił w nogach w stronę karczmy. Widok ten nie zrobił na alchemiku żadnego wrażenia. Jednak to co dostrzegł doszedłszy do zabudowań wywołało na jego twarzy mimowolny grymas obrzydzenia. To co zobaczył trudno było nazwać zabudowaniami. Ze skleconych naprędce chat i gruzów starych chałup unosił się smród ubóstwa. Obdarci mieszkańcy tych slumsów krzątali się to tu, to tam w małych grupkach przy ogniskach.
   Alchemik przystanął na chwilę ,aby ogarnąć stojące przed nim bagno ubóstwa.
   Obdartego gnojka który przebiegł obok z wyrazem przerażenia jeszcze zniosę... nawet bez większych wyrzeczeń, ale takim czymś witać świeżo przybyłych? Skandal w czystej postaci! Złożę oficjalną skargę! Żeby pozwolić na postawienie takiego chlewu na drodze do cywilizacji... smród ubóstwa.
   Nagle uwagę młodego szlachcica przykuło zamieszenie na drodze przed nim. Kiedy dotarł tam niespiesznym krokiem okazało się, że kucharz Tordes, którego poznał wcześniej, odstraszył już swoją osobą mały tłum który oglądał leżące na ziemi strzępki materiału. W tym smrodzie trudno wyczuć, ale wygląda na samoróbne bomby dymne. Ciekawe... pomyślał. W tym momencie czarny mężczyzna obrócił się w jego stronę z delikatnie zawiedzioną miną.
   Dorian bacznie rozejrzał się w tłumie zanim zatrzymał się by ocenić sytuacje. Zatłoczone miejsca z hałasującą, śmierdzącą i wiercącą się biedą są szczególnie niebezpieczne. Zamachowiec może czaić się wszędzie. Cios może nadejść z każdej strony ,a smród biedy otumania zmysły. Dlatego też młody alchemik podchodzi do takich sytuacji ze wzmożoną czujnością nawet jak na siebie.
    Widzę ,że mój plan poskutkował. Pionki ładnie zgarnęły co czekało na drodze... widzę ,że jednego nie ma. Zapewne się rozdzielili... zatem wypada mi iść dalej licząc ,że ktoś zadba o moją spokojną drogę... ahhh może dalej będzie nieco mniej tłoczno... ohyda ten brud, ten smród. Ci ludzie nawet pogardy nie są godni. Czas na mnie ,bo jeszcze nasiąknę tym smrodem.
   Dorian delikatnie skinął głową w stronę kucharza i ruszył dalej czujnie analizując zachowanie otoczenia.


http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:atSWsjQt_R80VM:http://img.qj.net/uploads/articles_module/129241/tenchu4.jpg?301808&t=1

cały EXP jest mój !!

Offline

 

#96 2010-10-05 16:00:10

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Francois siedział sobie spokojnie w karczmie patrząc jak Hafnir zaczepia nieufnego Rydena usiłującego skończyć w spokoju poranny posiłek. Kupiec zerknął w stronę Asgeira nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Zszedł on co prawda na dół i przysiadł koło reszty towarzyszy ale chwilę potem szepcąc coś o bolącej głowie padł twarzą prosto w półmisek z jedzeniem przyniesionym przez Justina. Od tego czasu pochrapywał z lekka czasem tylko jakby przez sen wspominając o jakichś "cyckach". Justina bardzo intrygowały te majaki. Liczył, że będzie miał o czym opowiadać, jak wrócą towarzysze. pff... jęknął skacowany Asgeir pochasz je Murta no pokasz... Francois parsknął ze śmiechu wypluwając na podłogę kawałek mięsa, który właśnie przeżuwał.
Co do..? zaczął krzątający się przy barze Justin, ale przerwał mu skrzyp otwieranych drzwi. Witaj Gorn! powiedział szeroko się uśmiechającJuż myślałem, że zginąłeś w tym lesie
-przynieś mi lepiej zapłatę starcze odpowiedział wysoki masywny blondyn odziany w skóry, z kuszą na plecach i toporkiem przy pasie, idąc w stronę lady z pękiem powiązanych za puszyste ogony martwych ptaków. Francois pierwszy raz widział coś takiego. Karczmarz szybko wziął zwierzęta i odwrócił się aby schować je na zaplecze Gorn siadaj przyniosę ci zaraz zapłatę i ciepłego jadła. Napitkiem chyba też nie pogardzisz co?  Należy ci się długo Cię nie było a dzięki tobie będziemy mogli zrobić pyszną pieczeń Justin szybko zniknął, a gość odwrócił się w stronę psów udając się do pustego stolika. O w mordę chędożony! zamarł patrząc W stronę Francois'a O co mu chodzi? pomyślał kupiec lekko się denerwując kiedy zobaczył, że nowo przybyły jakby mimowolnie sięga po broń. Asgeir Ty psie! ryknął Gorn Nie sądziłem że Ciebie akurat tu spotkam. Ale mam dziś szczęśliwy dzień! Zaśmiał się szyderczo chwytając mocniej swój toporek powoli idąc w stronę trapera.
Ała moja głowa... Asgeir otworzył powoli oczy przecierając się po czubku swych blond włosów. Co to za hałasy? W tym momencie zobaczył idącą w jego stronę postać i nagle jakby... wytrzeźwiał.

~~<O>~~


Tordes specjalnie nie przywiązał wagi do tego, że alchemik minął go bez słowa. Zbyt bardzo pochłonięty był rozglądaniem się dookoła i próbami rozróżnienia resztek swoich wizji od rzeczywistości.
Jesteś ranny? Pomożemy ci... Dobroduszny głos młodego człowieka, choć lekko przytłumiony dało się usłyszeć zza jednego z rozsypujących się domków stojących przy drodze.Masz... Przynieśliśmy też coś do jedzenia dodał drugi, należący do młodej kobiety. Tordes nie usłyszał co prawda co odpowiedział obdarowany, ale właściwie chyba z nudów zaczął podsłuchiwać rozmowę młodej pary, która cały czas krążyła w bliskiej odległości, choć poza widokiem kucharza.
- Jacy biedni ludzie... powiedział chłopak
- Eh... To prawda... Szkoda że nie możemy im wszystkim pomóc dodała dziewczyna
Ja myślę, że odpowiem na zew. Nie uważasz, że to jedyne wyjście?
-Nawet tak nie mów kochany... proszę! To na pewno próba. Nawet nie wiesz co Ci może grozić. Mam złe przeczucia...
- Ale ja nigdy nie czułem się taki... no wiesz... silny... i z drugiej strony nigdy się nie czułem się tak oszukany jak teraz. Nie wiem co robić. To wszystko jest takie zagmatwane. Już nie wiem komu i czemu ufać. W czym szukać oparcia. Dobrze, że choć ideały zostały
- No i masz mnie prawda?
- Prawda... Co ja bym bez Ciebie zrobił?
Dwójka odziana w długie błękitno białe szaty z symbolem fali, będącej jak Tordes bardzo dobrze pamiętał znakiem Ea'y, bogini wód i wielkiej uzdrowicielki wyszła zza zabudowań kierując się z uśmiechem na twarzach wprost w stronę kucharza. Słyszeliśmy, że coś tu się stało... Może pomóc w czymś? Potrzebujesz leczenia? Spytała dziewczyna

~~<O>~~


Ross powoli przechadzał się wzdłuż murów mijając pracujących robotników, poganianych przez nadgorliwych chwilami strażników. W pewnym momencie trafił na koniec rusztowań i zaczął się gotowy fragment umocnień wysoki na kilkanaście metrów, ciągnący już do samej bramy czyli około 200 metrów. Przy samej bramie, na lewo od wejścia znajdowała się duża drewniana tablica, do której ktoś przymocował różnego rodzaju kartki. Jedne były w lepszym drugie w gorszym stanie. Z wielu sterczały już tylko wyrwane strzępy. Zielarz mimowolnie obrzucił wzrokiem tablicę dostrzegając parę z  tytułów ogłoszeń się nań znajdujących: POTRZEBNA POKOJÓWKA OD ZARAZ; ZAGINIENI; SKUP BIŻUTERII; FUTRA; KARTOGRAF; SZUKAM MYŚLIWEGO; PROBLEMY Z ZEMBAMI? Ross minął je jednak kierując się wprost do bramy. Zgodnie z zapowiedzią Gebrona znajdowały się przed nią 2 stoły zawalone księgami. Jeden jednak był pusty a przy drugim siedział około trzydziestoletni drobno zbudowany mężczyzna w długiej szacie maga.
Nawet nie myśl łapserdaku, że tu wejdziesz. Już po tobie widać żeś nie ze szlachetnego rodu. Pospólstwa nie wpuszczamy, chyba, że glejt pokażą Powiedział stanowczo do z lekka zaskoczonego tak ostrą reakcją Rossa, który aż obejrzał się zeby sprawdzić czy do niego aby na pewno były te słowa skierowane. Ooo... jak miło. Alchemik przyszedł zauważył kątem oka Może z nim mi się uda
Dorian jednak nie zdążył dojść do wrót kiedy wyszedł z nich Starszy mag z czarną bródką i szatami podobnymi do tych noszonych przez maga z przed bramy, ale bardziej zdobionymi szlachetnymi kamieniami. Za nim wyszedł trochę młodszy mężczyzna o długich czarnych włosach, ubrany w czarne, skórzane ciuchy i chustę zasłaniającą twarz. Młody alchemik otworzył szerzej oczy.
Nie odejdziesz!!! Zza bramy wyskoczył jeszcze jeden Czarownik, tak wściekły, że jego twarz przybrała kolor purpury.
Bo co? odpowiedział ostentacyjnie pierwszy z wychodzących magów, nie zaszczycając rozmówcy nawet przelotnym spojrzeniem.
Nie irytuj mnie!!! Dobrze wiesz czym dla Ciebie grozi takie nieodpowiedzialne zachowanie. Wracaj natychmiast albo będę musiał... Nie zdążył dokończyć, bo młody czarodziej pilnujący przejścia sięgnął po coś do rękawa swej szaty i zamachnął się w stronę uciekiniera krzycząc słowo wyzwalacz
asfok..Aaaa!!! Wrzasnął kiedy jego dłoń przebiło cienkie ostrze ciśniętego przez zamaskowanego mężczyznę noża.
No i po co Ci to było? Zapytał mag- renegat z udawaną troską w głosie, a z szaty odczepiło się mu kilka błyskotek i zaczęło krążyć wokół jego głowy nie sądziłem, że ktoś z was będzie tak głupi, żeby mój sługa Gaard musiał reagować. A teraz pozwólcie panowie, że was opuszczę Powiedział po czym udał się w stronę, z której przyszedł Ross, zostawiając wijącego się przy bramie  rannego młodzika i jeszcze bardziej wściekłego maga, starającego się mu pomóc...


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#97 2010-10-06 16:34:49

Szary

Rycerz

6998209
Zarejestrowany: 2009-08-22
Posty: 359
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

   Szeroko otwarte oczy alchemika chłonęły całą tą sytuacje niczym rośliny deszcz na pustyni. Przedstawiona przed nim manifestacja beznadziejności gildii magów aż prosiła się o wybuch szyderczym śmiechem... jednak Dorian doskonale zdawał sobie sprawę ,że to ani miejsce ani czas. Im mniej osób dowie się o powrocie alchemika tym większą szanse powodzenia będą miały jego plany, dlatego też cała scena nie wywołała żadnego widocznego wrażenia na alchemiku.
  Młodzieniec rozejrzał się dookoła jakby udawał ,że nic nie widział. Pretekst bardzo stosowny jak na szlachcica który nie chce mieć nic wspólnego z tym groźnym zajściem... lecz prawdziwym motywem tego zachowania było ocenienie co znajduje się dookoła i jaka strategia będzie najlepsza jeżeli dojdzie do walki.Nie tracąc czujności ocenił ,że przestrzeni jest sporo w sam raz do rozciągnięcia walki... lecz miejsce w jakim stali stojący przed nim magowie sprawiało ,że nie miał wielu miejsc za którymi mógłby się zasłonić...
   Hmm... miejsce nie najlepsze... Będę musiał mocno przyspieszyć jeśli dojdzie do walki żeby ją rozciągnąć i przenieść ją na lepszy grunt, a to będzie trochę męczące... Zwłaszcza ,że oni to... Dorian zerknął kątem oka na zajętego pomocą maga. Uwiązanie go w walkę stanowczo pomogłoby mu przeciwko  Stormgreatowi .
   Alaryk i Dorian nie mieli jeszcze okazji stanąć twarzą w twarz. Alchemik niejednokrotnie słyszał o jego dokonaniach i niewątpliwie do niego również dotarły słuchy o czynach Doriana, jednak owa sytuacja nie pozwalała tej dwójce lepiej się teraz zapoznać. Mag planował teraz niewątpliwie się oddalić by nie napotkać kolejnych nadgorliwych przedstawicieli jego gildii ,a sam Dorian nie miał ochoty napatoczyć się na zgraję imbecyli uzbrojonych w laski i reumatyzm. Alchemik mniej spokojny był o zachowanie Gaarda gdyż wielokrotnie słyszał o nim od swojego nauczyciela fechtunku.
   Mam nadzieje ,że będziesz trzymał swojego psa krótko. pomyślał alchemik.
Dorian nie planował czekać na komitet powitalny gildii magów dlatego też poprawił szaty tak jakby strząsał całe zaistniałe zamieszanie z siebie. Spojrzał wymownie na zielarza ,aby ten zajął się rannym magiem, poprawił kaptur i ruszył w stronę górnego miasta jakby nie zważał kto idzie z drugiej strony.
  Młodzieniec nie dając po sobie nic poznać kroczył z wielką gracją przygotowany na każdą formę ataku ze strony dwóch napastników. Czujne zmysły omiatały wszystko w okolicy, mięśnie wykonujące jedynie delikatne kroki godowe były do wielkiego zrywu, a pięści w rękawach przyjęły wpojoną przez mistrzów defensywną formę do blokowania ataków. Umysł Alchemika nastawiony na jeden cel przedostać się do swojej prywatnej siedziby...

Poprzez gęste jeszcze chaszcze umierającego lasu przeciera się wysoki, szczupły mężczyzna o lodowato zimnym spojrzeniu. Tuż zanim maszeruje ledwo nadążając piękne dziecko o kruczoczarnych włosach i przenikliwym spojrzeniu. Na twarzy dziecka maluje się trosk... W powietrzu czuć ,że las umiera...
- Chłopcze - Mężczyzna o mglistym spojrzeniu przemówił srebrzysto delikatnym głosem nie odwracając się do dziecka.
- Słucham? - lekko zaniepokojony chłopczyk przyspiesza krok ,aby nadgonić mężczyznę.
- Kochasz swojego ojca? ... Wiesz kim jest Twoja rodzina? Wiesz dlaczego... - mężczyzna urywa.
- Oczywiście! Jesteś wielkim i potężnym a... - odpowiedział bez zastanowienia chłopczyk.
- Nie o to pytałem. - przerwał mężczyzna i odwrócił się w stronę chłopca.
- Przepraszam ,ale nic nie rozumiem - chłopczyk wbił wystraszone spojrzenie w puste oczy mężczyzny - mama mówiła, z tego co mówiła... to... to miało być wszytko inaczej. Wielki, wspaniały, najlepszy człowiek na świecie! Tak mama mówiła! Czemu! To nieprawda!! - dziecko wydarło się z trudem powstrzymując łzy na co mężczyzna odwrócił lekko głowę jakby coś za sobą usłyszał.
- Nie wziąłem Cię pod moje skrzydła bez powodu. Musisz myśleć o rodzinie... - odpowiedział spokojnie mężczyzna - a teraz podejdź tu... musisz być blisko ,bo dalej jest już niebezpiecznie.
   Chłopczyk uspokoił się i otarł twarz biegnąc do mężczyzny. Gdy był już prawie przy nim mężczyzna pochylił się i uderzył w brzuch biegnącego chłopaczka. Dziecko poleciało na ziemię i leżało nieruchomo. Mężczyzna pochylił się nad nim i powiedział:
- Wrócę za siedem dni. Masz do tego czasu przeżyć.
Odwrócił się i oddalając recytował:

"Lśni mocno księżyc stary
budzą się nocne koszmary.
Gdzieś człowiek samotny umiera,
zimny pot z czoła wyciera.

Gdzieś młodzian w lesie zabłądził
zły los mu krzywdę wyrządził.
Szedł slepo przy drzewach przy ścieżce,
myslał o ewnetualnej ucieczce.
Z daleka usłyszał płacz dziecięcy.
Tam rozproszyła się dziesiątka zajęcy.

Podszedł z wolna, bezpiecznie
myślał że owa chwila bedzie trwała wiecznie.
Doszedł pod pień ogromnego drzewa
usłyszał, ze ktoś tam cichutko spiewa.
Spojrzał w dół, tam dziecię leżało.
Wcześniej słyszał jak ono płakało.

Czemu teraz martwe leży?
Chyba pogrzebać malca należy.
Rękoma dół mały na prędce wykopał
ze strachu za malca modlitwe wyjąkał.
Na kopcu krzyż mały położył poważnie
i w jednej chwili na grób spojrzał uważnie.

Krzyż zaczyna rosnąć i w drzewo przeradzać.
Młodzieńca wszystko zaczyna przerażać.
Młode drzewo rosnące smutne piesni śpiewa
a w twarz chłodny wiatr powiewa.


...młodzieniec odszedł w spokoju
po przebytym z demonami boju."

Zanikające dźwięki dudniły w głowie dziecka. Z wielkim trudem podniosło się i z łzami w oczach krzyknęło:
- Ojczeeeeeeeeeeeeeeeeee!! ... NIENAWIDZĘ CIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Wizja jak błysk pojawiła się i zniknęła... Dorian był jeszcze kawałek od magów przy bramie, a postać Alaryka znikał już gdzieś za zabudowaniami.

Ostatnio edytowany przez Szary (2010-10-07 11:40:19)


http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:atSWsjQt_R80VM:http://img.qj.net/uploads/articles_module/129241/tenchu4.jpg?301808&t=1

cały EXP jest mój !!

Offline

 

#98 2010-10-07 20:14:05

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Nawet nie myśl łapserdaku, że tu wejdziesz. Już po tobie widać żeś nie ze szlachetnego rodu. Pospólstwa nie wpuszczamy, chyba, że glejt pokażą. - Powiedział stanowczo do z lekka zaskoczonego tak ostrą reakcją Rossa, który aż obejrzał się zeby sprawdzić czy do niego aby na pewno były te słowa skierowane. Kątem oka dostrzegl zbliżającą się znajomą postać.

Oooo mój znajomy pan "Jestem-mroczny-i-przebiegły". Myślę że mógłby mi tu pomóc.

Scenę, która wydarzyła się następnie obserwował z mieszanką strachu, ciekawości, żalu, obrzydzenia i niezdrowej fascynacji. Oto przed nim rozegral się konflikt interesów, ambicji, pychy, siły i bogactwa.
Aktualnym efektem tego wydarzenia był wijący się człowiek z dłonią przebitą cienkim nożem. Ani chybił nożem, który na pewno nie służył do krojenia chlebka i smarowania go parującym masełkiem.
Ja wiem, że ludzie uważają mnie za świrniętego głupka, ale jak widzę okazję, która może ułatwić mi działanie to nie omieszkam z niej skorzystać.

Zielarz podszedł do leżącego maga, ukląkł przy nim i zdobywając się na profesjonalny lekarski uśmiech nr 5 w stylu: "Wszystko będzie dobrze proszę się nie martwić" rzekł:

Czy mogę wspomóc jaśnie pana swoimi umiejętnościami lekarskimi? Myślę, że moglibyśmy sobie pomóc.

Ostatnio edytowany przez HaroldZolter (2010-10-07 20:34:28)


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#99 2010-10-07 20:41:51

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Odejdź obdartusie Krzyknął starszy mag w stronę chcącego pomóc RossaStraż! Stanąć tu i pilnować wejścia zanim ktoś nas nie zmieni. Zajmiemy się rannym w świątyni Powiedział, po czym czterech strażników bez słowa ustawiło się przed bramą zagradzając wejście do górnego miasta, zanim Dorian zdążył podejść do magów


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#100 2010-10-07 20:47:58

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Doooooprawdy? - rzekł przeciągle i słodko Ross.- Ale zdajesz sobie sprawę, że zanim dojdziecie do świątyni to możesz już nie żyć? To sztylet zabójców, a takie są zwykle nasączone mocną trucizną. A uwierz mi, na truciznach to ja się znaaaaaam. To jak będzie? Może przemyślisz moją ofertę?. Kończąc zdanie Ross pyknął chmurkę dymu ze swojej fajki z głośnym "puff!" jakby wywoływał dżinna z lampy.


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#101 2010-10-07 21:04:07

Szary

Rycerz

6998209
Zarejestrowany: 2009-08-22
Posty: 359
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

   Młody alchemik szybko otrząsnął się z ponurej wizji... Miewał je czasem więc w pewnym stopniu był do nich przyzwyczajony, jednakże do ostatnich tygodni były one bardzo rzadkie. Zmartwiło to nieco Doriana którego spojrzenie stało się jeszcze mroczniejsze...  lekko jeszcze zdezorientowany ocenił bezpieczeństwo zaistniałej sytuacji.  Potencjalnych napastników już tu nie było... Mag próbował odgonić zielarza i natychmiast wezwał strażników którzy w rządku ustawili się pod bramą.
   Cóż za żałość... uciekać jak psy do świątyń... takich jak wy kulących ogony powinni właśnie leczyć tacy jak on alchemik spojrzał z pogardą w stronę magów po czym odwrócił wzrok i pomaszerował żwawo w stronę strażników wyciągając z płaszcza papiery które uzyskał poprzedniego dnia.
   Dorian spojrzał się ponuro na pierwszego stojącego przed nim mężczyznę, po czym sucho dodał
  Z drogi.


http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:atSWsjQt_R80VM:http://img.qj.net/uploads/articles_module/129241/tenchu4.jpg?301808&t=1

cały EXP jest mój !!

Offline

 

#102 2010-10-07 21:49:30

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Ranny mężczyzna szerzej otworzył oczy ze strachu słuchając słów Rossa i błagalnie spojrzał na trzymającego go maga. Już zaczynał mówić kiedy stary mu przerwał Nawet nic nie mów durniu! Jeśli jeszcze chcesz poistnieć w naszej gildii nie śmiej nawet pisnąć. Po pierwsze nawet Stormgreat i jego pies nie odważyliby się zabić nikogo z nas a po drugie naucz się patrzeć! Nie zauważyłeś, że ten młody alchemik idący w naszą stronę dawał znaki temu cwaniakowi? Psubraty chędożone splunął obficie na ziemie Na pewno coś knują. masz szczęście- zwrócił się do zielarza że nie mam ani czasu ani dowodów przeciwko tobie Mag dźwignął młodszego na nogi i ten już w ogóle się nie stawiał.
Z drogi Dorian podszedł już pod bramę chcąc minąć straż
Nawet nie próbujcie mu ustąpić, albo osobiście was wychłostam szybko zareagował, jakby z rozpędu czarodziej wpuszczać mogą tylko przedstawiciele gildii. Jak widzę podlegasz gildii alchemików, więc musisz poczekać na jednego ze swoich, żeby się upewnić co do twej osoby. uśmiech, który pojawił się na twarzy maga był wyjątkowo wredny Tak łatwo nie przejdziesz. Musisz czekać Starzec odwrócił się prowadząc młodego i zaczął się powoli oddalać.


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#103 2010-10-07 23:19:05

Szary

Rycerz

6998209
Zarejestrowany: 2009-08-22
Posty: 359
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

   Nawet nie próbujcie mu ustąpić, albo osobiście was wychłostam szybko zareagował, jakby z rozpędu czarodziej  wpuszczać mogą tylko przedstawiciele gildii. Jak widzę podlegasz gildii alchemików, więc musisz poczekać na jednego ze swoich, żeby się upewnić co do twej osoby. uśmiech, który pojawił się na twarzy maga był wyjątkowo wredny  Tak łatwo nie przejdziesz. Musisz czekać Starzec odwrócił się prowadząc młodego i zaczął się powoli oddalać.
   "Psubraty chędożone" alchemik powtórzył słowa maga z pogardą. Waż słowa starcze, bo z tego co widzę to akurat Tobie nadal trzęsą się ze strachu przed Stormgreatem nogi. Po krótkiej lecz ostrej ripoście Dorian stracił zainteresowanie magiem oraz oburzeniem jakie wywołały jego słowa. Było to dosyć niespodziewane gdyż spory magów z alchemikami są tak częste jak spotkania przedstawicieli tych dwóch gildii. Jednakże młodzieniec nie był zainteresowany dalszą polemiką z osobą której nie uważał za godnej rozmowy z nim ,a sam mag miał ważniejsze sprawy na głowie niż butny alchemikiem. Dlatego też mag wrócił do swojej drogi co akurat bardzo odpowiadało Dorianowi.
   Starzec idzie... doskonale. Niech mi się tu nie kręci... nie mam ochoty być odbierany przez żadnego członka mojej gildii więc będę musiał spróbować wejść z innego ramienia... Alchemik spojrzał się na Rossa. O jego nie wejście już zadbałem. No chyba ,że się jakoś przysłuży... hmmm... mniejsza. Zadbajmy ,by nie stwarzać podejrzeń "knucia".
   Oburzające! Nie przepuścicie MNIE?! Skandal przez panoszących się magów mam tu czekać na kogoś z mojej gildii? Mam ważny projekt zbadania... nawet nie wiecie dla jak ważnej osoby! Powiedział oburzonym głosem Dorian. Młodzieniec wziął kilka głębszych wdechów doskonale udając ,że się uspokaja. Dobrze! Proszę was bardzo... Jeżeli mnie przepuścicie zostaniecie wychłostani? Pech ,bo jeżeli tego nie zrobicie osobiście zadbam o baty dla was wszystkich. Młodzieniec poprawił w sposób wskazujący na poirytowanie szatę zerkając kątem oka czy mag zniknął już za zabudowaniami.
   Doskonale... Maga już tu nie ma... po tej szopce raczej nie podejrzewa ,że coś planuje. Ehhh za to co musiałem zrobić tym żołnierzom niezbędne są nie tylko baty!
   Twarz alchemika straciła cały wyraz. Dorian spokojnie sięgnął do obszernego płaszcza i wyciągnął z niego dokumenty potwierdzające przynależność do gildii alchemików. Zimnym i wykalkulowanym wzrokiem wertował kartkę po kartce aż dotarł do ostatnich stron. Znajdowało się tam coś z czego już od jakiegoś czasu nie używał, a co otwierało jak dotąd każde drzwi jakie stanęły mu na drodze w tym królestwie. Ostatnie strony zawierały potwierdzenie iż jest on członkiem elitarnego grona Królewskich Egzekutorów oraz pełnomocnictwo podpisane przez samego Lorda Meangrotha. Oczy strażników niemalże wyskoczyły im z oczodołów ,a pot który zalał im plecy spowodował dreszcze.
   Żołnierze. Powiedział spokojnie Dorian To przed chwilą widzieliście było działaniami konspiracyjnymi. Jestem teraz na bardzo ważnej misji dlatego też zabrania wam się mówić o mojej wizycie. My działamy inaczej niż gildie dlatego też konieczność wprowadzenia do miasta mnie nie dotyczy. Przepuście mnie Młodzieniec spojrzał wymownie na strażników i powoli schował dokumenty czujnie analizując co się dzieje dookoła.
  Jak dobrze przed wyjazdem dostawać wyrok do wykonania... Hmm nie bez powodu jestem jednym z egzekutorów...


http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:atSWsjQt_R80VM:http://img.qj.net/uploads/articles_module/129241/tenchu4.jpg?301808&t=1

cały EXP jest mój !!

Offline

 

#104 2010-10-08 08:24:54

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Strażnicy bez słowa rozstąpili się zerkając tylko na boki, czy nie widzi ich aby żaden członek którejś z gildii. Droga między dolnym a górnym miastem stanęła dla Doriana otworem.


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#105 2010-10-08 13:35:42

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Taki ze mnie obdartus jak z ciebie ogier w łóżku, starcze. - rzucił na odchodne zielarz w kierunku oddalającego się starszego maga. Następnie pomruczał coś widząc jak strażnicy bez słowa rozstępują się przed Dorianem i umożliwiają mu przejście.

Ha, jeśli faktycznie zjawi się tu ktoś z członków gildii alchemików, to może mi też uda się przejść - pomyślał Ross po czym ruszył w kierunku przeciwnym do tego, gdzie jeszcze budowano mur w poszukiwaniu innego wejścia. Po drodze wyjął skrawek papiery napisał coś na nim, złożył i zawiązał sznurkiem. No i oczywiście pykał fajkę.


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.091 seconds, 10 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wwstizmagisterka1.pun.pl www.zmierzchkhorinisrp.pun.pl www.bleachx.pun.pl www.mechatronika102mcm.pun.pl www.nokia5300.pun.pl