Forum służące do grania w nasze kochane erpegi...
Rycerz
Otto bierze pierścień od Bruno i przygląda się mu bacznie, czy rzeczywiście jest prawdziwy. Stara się sobie przypomnieć też, czy słyszał coś o rodzie Vonreuter.
- Mości Storren, możecie wziąć ten połamany miecz? Raczej nie da się go już naprawić, ale metal to metal, może przy najbliższej okazji przetopimy go na coś pożytecznego, jak groty do strzał, albo amunicję dla naszego "spostrzegawczego" zwiadowcy.
rzemiosło (jubilerstwo)
wiedza (imperium)
Offline
Dieter słysząc słowa Bruno lekko się uśmiechnął i spoglądając w niebo odparł:
- Tak, smok brzmiałby niewątpliwie lepiej. Pomnę dodać to następnym razem, żeby nie zabrakło Ci wrażeń
Odwrócił się następnie w stronę krasnoluda i z poważniejszym wyrazem twarzy kontynuował:
- Pierścieniem trzeba się zająć, nie godzi się nie wysłuchać ostatnich słów zmarłego, ale zgadzam się z Bruno; sytuacja jest podejrzana. Nie wątpię w jego umiejętności, dlatego prawdopodobnym jest, że dzieje się tu coś czego nie rozumiemy. Ciała też nie możemy tu po prostu zostawić. Jeżeli nie damy rady go zanieść, to pomogę w pochówku jak umiem. Niemniej obozowanie w tej okolicy wydaje mi się bardzo złym pomysłem patrząc na to co się tu stało z tym młodzieńcem.
Widząc, że kompani nie zbierają się do marszu, zdejmuje torbę i szybko rozgląda się po okolicy. Wraca do zmarłego i z szacunkiem szuka czegoś co mogło zostać pominięte poprzednio.
Mechanika:
Spostrzegawczość nasłuchiwanie lasu, przeszukanie zwłok
Offline
LetMeBeYourGuide
Podczas, gdy Storen zajęty jest kopaniem grobu, a Otto podziwianiem błyskotki, Bruno powraca do badania ciała. W tym czasie Dieter rozpoczyna gruntowne przetrzepywanie kieszeni denata, co spotyka się z rzuconym długim, poirytowanym spojrzeniem żołdaka.
- Panie Dieter, kiedy tylko skończy Pan okradać te zwłoki - rzucił kręcąc głową z dezaprobatą - to miałbym dla Pana bardzo ciekawą zagwozdkę. Nie sądzisz jakoby nasz leżący kolega był nadspodziewanie wymrożony jak na jeszcze przed chwilą dychającego, może ledwo, ale jednak dychającego mężczyznę?
Offline
Dieter urzeczony cynizmem Bruno odparł kontynuując oględziny:
- Szanowny Panie Żołnierzy, - zaczął spokojnie - zakładam, że i w Pańskim słowniku "kradzież" wiąże się z "przywłaszczeniem dóbr". Ja nie planuje niczego denatowi zabierać. Szukam jedynie potencjalnych wskazówek, które mogą rzucą trochę światła na tą sytuację. Niemniej doceniam cynizm.
Młodzieniec odwrócił głowę w stronę żołnierza i dodał zaciekawionym lecz nadal dość smutnym tonem:
- Nikt inny się to tego nie kwapił, a ja sam robię to z możliwie dużym szacunkiem - Dieter dotyka koniuszkami palców dłoni zmarłego. Nie ukrywam, że nie znam się na zwłokach, ale spostrzeżenie wydaje się trafne. Może uda nam się coś, więcej wywnioskować z tej sytuacji. Ktoś ma jakiś pomysł? Otto czy byłbyś tak dobry i po skończeniu pokazał mi ten pierścień?
Offline
Pierścień z wygrawerowanym wężem owiniętym wokół topora wędrował z ręki do ręki. Wyraz twarzy kolejnych osób, w których dłonie trafiał, sugerował jasno, że nikt z obecnych nie widział wcześniej podobnego symbolu.
Kiedy mimo przeszkadzających w pracy korzeni, udało się wykopać dostatecznie głęboki grób, Bruno ze Storrenem delikatnie unieśli ciało i ułozyli je w dole, składając ręce Gustava na klatce piersiowej. Reszta grupy szykowała w tym czasie małą przestrzeń w lesie przy drodze, aby móc spędzić tę noc na suchej ziemi w cieple ogniska przysłonietego koronami drzew.
Powoli zaczynało się ściemniać, kiedy wszyscy stanęli nad ułozonym w dole młodym Vonreuterem. Niby widzieli wiele gorszych rzeczy, ale śmierć młodzieńca zawsze jest ponurym wydarzeniem. Nastała niezręczna cisza.
Offline
Dieter, ze zmieszanym wyrazem twarzy spogląda na złożonego w grobie mężczyznę. Po chwili zamyślenia mówi:
- Brak wśród nas kapłana i rodziny, więc na nas spoczywa obowiązek pożegnania zmarłego. Nikt z nas go nie znał, nie wiemy jakim był człowiekiem, jak żył, ani o czym marzył; wiemy jednak, że wracał do rodziny, do życia, które musiał porzucić przez wojne, a jej skutki dopadły go tuż przed upragnionym celem. Wojna odebrała kolejne życie dużo za wcześnie. Módlmy się, żeby takich nieszczęść było jak najmniej, a Gustav Vonreuter zaznał zasłużonego spokoju.
Dieter składa ręce i zaczyna modlić się do Morra za zmarłego. Po modlitwie dodaje patrząc po kompanach:
- Trzeba upewnić się, że Gustav będzie spoczywał w pokoju i obrócić go twarzą do ziemi. Czy ktoś mógłby mi w tym pomóc?
Ostatnio edytowany przez Szary (2017-04-25 21:15:01)
Offline
LetMeBeYourGuide
Bruno na słowa Dietera pokiwał głową.
- Pomogę ci - rzekł raźno - później jednak proponuje zabrać się za przygotowywanie obozowiska. Okolica wydaje się bardzo niebezpieczna, a bardzo chętnie bym się w końcu wyspał.
Po chwili zastanowienia dodał:
- Proponuje, abym ja z mości krasnoludem pozbierali trochę opału na noc, a tymczasem wy panowie zajmijcie się proszę sprawdzeniem najbliższej okolicy. Może warto by było zastanowić się również nad dodatkowym zabezpieczeniem miejsca pochówku? - tu Bruno rozejrzał się za jakimiś większymi głazami i kłodami, którymi można by stworzyć coś na kształt kurhanu.
Mechanika:
Widzenie w ciemności + spostrzegawczość na wyszukanie głazów/kłód
Offline
W porządku, Bruno. - odparł Storren. Daj mi tylko chwilkę. Po czym podniósł z ziemi połamany miecz i przyjrzał mu się uważnie. Kiedy dokonał oględzin, odłożył miecz na ziemię. Nie przyda się, pomimo rad.
Kamraci, nie mamy za wiele czasu. Pora zakładać obóz. Nie trwożcie się jednak, zostało mi jeszcze deczko Orkowego Czerepu Dolnej Fermentacji na dziś.
Mechanika:
- krasnoludzki fach na wiek, pochodzenie i sposób zniszczenia broni
- sztuka przetrwania, może uda się upolować coś mięsnego na kolację. Albo chociaż jakieś jadalne korzonki znaleźć.
.
Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.
Offline
LetMeBeYourGuide
Bruno poświęca swój czas na obłożenie świeżego grobu zebranymi w okolicy kamieniami. Po zakończeniu przeprawy z pochówkiem wraz ze Storrenem udają się na poszukiwania dużej ilości opału, mającego w założeniu starczyć na całą noc (z małym zapasem na sytuacje awaryjne).
- Pieprzony barszcz - syknął pod nosem Bruno idąc ze Storrenem po opał - Nienawidze takiej pogody. Jak ma padać to niech chociaz pada na poważnie a nie tak bździ.
- Mości krasnoludzie - tu zwrócił się do towarzysza - Cała ta sytuacja z umrzykiem bardzo mnie zaniepokoiła, będziemy musieli miec się w nocy na baczności. Jakiejkolwiek osłony tutaj nie ma, więc proponuje żebyśmy się rozłożyli jak najdalej od krawędzi lasu, może na środku drogi. Mam wrażenie, że cały ten las tylko czeka żeby nas dopaść. Przypilnujemy teraz żeby nas jakies licho nie dopadło przed powrotem do pozostałych.
Mechanika:
Bruno zachowuje czujność, całe wyposażenie ma ze sobą, rusznica wciąż nabita.
Zbieramy drewno i rozstawiamy obóz zgodnie z opisem, o ile reszta się nie sprzeciwia.
Wystawiamy warty 1-osobowe w trakcie nocy.
Offline
Starając się nie tracić z zasięgu wzroku towarzysza, Storren nieco się oddalił. Chciał wypatrzeć jakiegoś gryzonia albo chociaż korzonki, na których mógłby dokonać konsumpcji. Niestety, pech. I tak mamy sporo szczęścia, że ten las przetrwał - mruknął pod nosem.
Drogi Bruno - odparł, kiedy zbliżył się do żołnierza z pokaźną stertą chrustu przed sobą (za to niestety bez czegoś do zjedzenia). - Masz rację, co do lokalizacji obozowiska. Ale powiedz mi jeszcze... Jest coś, co Cię zaniepokoiło? Wiesz, ten nieszczęśnik przy drodze... Bez zapasów, bez wierzchowca, bez towarzyszy... I jeszcze te ślady walki... Jakie jest Twoje zdanie?
Kiedy wrócili, reszta zajęta była przygotowaniem obozowiska. Krasnolud położył stertę chrustu na ziemi, przygotował własne posłanie i rzekł:
No co tam kamraci? Ominęło nas coś? - zagaił wesoło. Jestem gotów objąć pierwszą wartę. Zmieniamy się co dwie godziny. A może macie ochotę... - tu znacząco poklepał dwie beczułki - Na jakieś opowieści wieczorową porą?
Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.
Offline
LetMeBeYourGuide
- Wierzchowcem i zapasami bym się raczej nie przejmował - po czym po chwili zastanowienia dodał - mogły zostać rozgrabione. Bardziej zaskoczony jestem tym, że nic podczas zwiadu nie zasugerowało mi jakoby w pobliży wydarzyła się walka - żadnych krzyków, żadnego hałasu. Jedyne co moge dodać to że ten znaleziony przez nas żołnierz był nadnaturalnie zimny... - tu Bruno znowu się zamyślił. - Obawiam się, że musimy wytrzymać i zobaczyć co przyniesie nam noc.
Po powrocie do obozu słyszące wypowiedziane przez towarzysza słowa dodał - Odrobina trunku na rozgrzanie nie zaszkodzi - nie przesadzajmy jednak, bo skończymy jak ten nieszczęśnik. Ja przejmę ostatnią wartę, wszelkie nieszczęścia i nocne koszmary stają się wtedy najbliższe rzeczywistości. - po tych słowach zabrał się za przygotowywanie obozu.
W ramach przygotowania obozowiska Bruno rozpala duże ognisko, oświetlające obszar aż do ściany drzew, które drużyna ma podtrzymywać przez całą noc. Przygotowując swój przytulny kącik, sprawdza czy proch w rusznicy nie zamókł, po czym owija ją wraz z pozostałą amunicją szczelnie w płaszcz i kładzie pod ręką tuż przy swoim posłaniu.
Ostatnio edytowany przez sunnyendrju (2017-04-26 10:30:24)
Offline
Po zakończeniu pochówku Dieter przytaknął na propozycję żołnierza, odłożył plecak z tobołami pod drzewem na skraju drogi, poprawił ekwipunek pod swim zielonym płaszczem i wyruszył sprawdzić najbliższą okolicę, dodając na odchodne:
- Niebawem wrócę Panowie.
Botmode(on; except if "coś niestandardowego się dzieje"):
Standard, czujnie rozglądam się po okolicy, nasłuchuje, oceniam, czy coś się nie wyróżnia.
Po powrocie (o ile nie zjedzą mnie wiewiórki chaosu) pomogę, jeżeli coś jeszcze będzie do zrobienia i zasugeruje wzięcie drugiej warty.
Ostatnio edytowany przez Szary (2017-04-26 10:30:46)
Offline
Rycerz
Otto imperialnym zwyczajem wrzucił dwa srebne szylingi do grobu młodego mężczyzny.
- Na bezpieczną podróż, gdziekolwiek się wybierasz.
Krzątając się przy obozowisku, zobaczył wracających z drewnem towarzyszy podróży. Pomógł przy rozpalaniu ogniska.
- Panowie, niestety mam słabą głowę także staram się unikać trunków wszelakich -odpowiedział na propozycję krasnoluda.
- Mogę jako pierwszy pilnować obozowiska. Poczekajmy na powrót Dietera i ustalmy warty. Lepiej jak najwcześniej uciec z tego złowieszczego miejsca, miejmy nadzieję że napotkamy jakąś niezniszczoną wioskę, lub dotrzemy do miasta. Trzeba uzupełnić zapasy, przy okazji zajrzałbym do gildii, moje narzędzia wymagają wymiany.
Po tych słowach wyciągnął ze swej sakwy podróżnej swoje narzędzia i zaczął majstrować przy sprzączce od buta.
Ostatnio edytowany przez Lord_Wonski (2017-04-26 11:22:02)
Offline
Obchody okolicy nie wykazały obecności ani jedzenia, ani nieprzyjaciół, ani kolejnych trupów, zatem w świetle ostatnich wydarzeń można było to uznać za całkiem miłą odmianę. W końcu wszyscy dali się na spoczynek zostawiając na noc po jednym wartowniku co około dwie godziny. Ostatecznie to Dieter udał się na pierwszą zmianę.
Mniej więcej w środku nocy, kiedy obozu pilnował krasnolud, w odległości kilkunastu metrów od podróżnych z głębi lasu dało się usłyszeć dość wyraźny szelest poszycia leśnego. Storren zamarł. Po chwili dźwięk rozległ się znów, tym razem trochę głośniej, jakby tym razem pochodził z kilku bliskich sobie miejsc. Wartownik zrobił delikatny krok w stronę śpiącego Bruna, kiedy noc rozdarł mrożący krew w żyłach ryk, a szamotanina w głębi lasu stała się jeszcze głośniejsza.
Żołnierz natychmiast wyskoczył z posłania sięgając instynktownie po broń, Dieter przewrócił się na drugi bok smacznie chrapiąc, a Otto podskoczył w miejscu z wrzaskiem ZWIERZOLUDZIE!!!
Offline
Rycerz
- Zwierzoludzie! krzyknął Otto, podrywając się błyskawicznie z posłania i chwytając swoją podróżną sakwę, łuk i strzały.
Widząc, że Dieter dalej smacznie śpi, zapodał mu porządnego kuksańca w żyć, celem obudzenia nieszczęśnika. Szybko rozejrzał się po okolicy, oceniając możliwe drogi ucieczki.
- Nie ma co owijać w bawełnę Panowie, czas uciekać. To z pewnością zwierzoludzie, a one polują w stadzie, najlepszą opcją jest ucieczka i nadzieja że ogień i odległość wystarczy, by ich zniechęcić - powiedział starając się wyszukać dobre polano na potencjalną pochodnię, używając jednej z walających się po obozowisku szmat.
- Mam nadzieję że to nie są ci, którym sprzedałem "srebne" bransolety. Miały luźne zapięcie, ale informowałem o tym... mruczał pod nosem.
Ostatnio edytowany przez Lord_Wonski (2017-04-26 12:40:44)
Offline