RPG

Forum służące do grania w nasze kochane erpegi...


#16 2010-03-22 12:29:45

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Banda głupców- pomyślał mężczyzna wpatrzony w cichy pochód sporej grupki ludzi. Jeśli wszyscy uciekną, to faktycznie niewiele pozostanie z naszego świata.
Po bezwzględnej wygranej Tordesa w wieczornym pojedynku szachowym i pojawieniu się niespodziewanie tajemniczego gościa w karczmie, rankiem- Goldenleaf opustoszało. Mieszkańcy zabrali swoje drobne wygrane z zakładów od wędrownego kupca i zniknęli w  swoich domach szykując się do drogi. O świcie, wraz ze wstającym słońcem, na główny plac wytoczyły się wozy mieszkańców i rozpoczął się milczący marsz. Nikt nie był raczej w nastroju do pogawędek. W końcu nikt chętnie nie zostawia za sobą dobytku całego życia. Nawet nieznajomemu udzielił się ten nastrój. A może po prostu młodzieniec taki był? W każdym razie zapłacił kilka miedziaków i dosiadł się do wozu Justina, który mimo dodatkowego zarobku i tego, że uprzedniego dnia ocalił skórę, wcale nie wyglądał na szczęśliwego.

Sam krajobraz też nie napawał optymizmem. Wszędzie było co prawda pięknie i zielono..., ale pusto. Podczas całej ośmiodniowej wędrówki mieszkańcy Goldenleaf spotkali ledwie parę osób. Wszystkie pobliskie wsie były już puste, a wszystko co mogło być kiedyś przydatne- zniszczone przez zwierzęta. Każdej nocy Corn zarządzał rozbicie obozu w takich miejscach. Stare meble służyły jako opał, a opuszczone chałupy jako schronienie przed deszczem i wiatrem. Nieocenioną pomocą okazał się również Ross, którego specyfiki przynosiły ulgę zmęczonym starcom i nieprzyzwyczajonym do wędrówki dzieciom, a także Asgeir i Tordes, którzy troszczyli się o ciepłe posiłki przed snem.

Ostatniego dnia podróżnicy dotarli do słynnego Ceardtown. Jeszcze do niedawna kwitnąca stolica, teraz siedlisko różnego rodzaju szumowin wietrzących łatwy zysk w pustych siedzibach możnych Panów. Miasto było opuszczone przez swoich włodarzy podobnie ludzkich, jak i boskich. Chaos, który w nim zapanował powodował ciarki na ciele podróżnych zmierzających do odległej o pół dnia drogi bramy. Drzwi do domów i sklepów w większości były powyłamywane a resztki mieszkańców dla bezpieczeństwa nosiła ze sobą broń.

Górne miasto wyglądało jeszcze ciekawiej.
Cholera! Aż tak? To musiała być magia. Powiedział François widząc głębokie kratery w miejscach gdzie jak pamiętał ze swojej ostatniej handlowej wyprawy, znajdował się ratusz wraz z koszarami, świątynia Wistosa, budynek gildiowy i kilka większych posiadłości. Grupa szybko minęła to miejsce. Większość nigdy nie miała do czynienia z magią, a pogłoski o mocy magów i ich wrodzonej złośliwości nie zachęcały do bliższego zapoznania się z nimi. Poza tym byli kastą rządzącą, zrzeszoną w jednej gildii walczącej o władzę z alchemikami. W związku z tym trudno się było z nimi spotkać, no chyba że było się alchemikiem albo niezrzeszonym ale wtedy, w drugim przypadku spotkanie z egzekutorem nie należało do przyjemności. Wśród podróżujących tylko Dorian sprawiał wrażenie niewzruszonego.

Wieczorem, po opuszczeniu murów miasta spotkali jeszcze kilka grup zmierzających w tę samą stronę. Przy samym portalu ludzi było jeszcze więcej. Ogólna wrzawa i huki wystrzeliwanych w powietrze przez magów  kul ognia w celu zapanowania nad tłumem, zdawały się przekrzykiwać własne myśli poszczególnych osób. Krzyki zbrojnych wcale nie uspokajały ludzi, którzy właśnie mieli wejść w coś, o czym nie mieli żadnego pojęcia. Ale tu nie było już odważnych. Począwszy od zwykłego wieśniaka przez mieszczan, żołnierzy a kończąc na magach- WSZYSCY czuli się niepewnie. Masywna brama stworzona z wielkich bloków skał pokrytych runami, zwieńczona symbolem Serkosa nie zachęcała do przekroczenia jej progu. Strach przed śmiercią był jednak silniejszy niż strach przed nieznanym, szczególnie, że magowie zapewniali bezpieczeństwo...

Kolejni ludzie znikali w kłębach dymu piętrzącego się u stóp bramy. Mieszkańcy Goldenleaf parli na przód jakimś cudem nie gubiąc się w masie ludzi. Kiedy po godzinach spowolnionego marszu nadeszła ich ich kolej Corn pierwszy w milczeniu przekroczył delikatną, mistycznie falującą taflę rozpostartą magicznie na całej powierzchni bramy. Reszta podążyła za nim.

http://images.epilogue.net/users/hexodus/f_magic_portal.jpg



Dorian zawsze był ciekaw jak mogą wyglądać takie podróże, więc wyjątkowo zaskoczył go fakt, że poza jasnym światłem, które po przekroczeniu portalu zmusiło go do przymrużenia oczu, nie poczuł kompletnie nic. Za plecami miał portal, z którego wyszedł. Dookoła otaczało go pasmo niewysokich gór zasłaniających dalszy widok. Jedyna ścieżka prowadziła w dół zbocza ku niewielkim zabudowaniom. Po chwili usłyszał plusk wody i odwrócił się aby zobaczyć jak z portalu wyłoniły trzy wozy należące do jego towarzyszy. Na jednym siedzieli Asgeir z Rossem, na drugim Villon a trzeci pojawił się bez konia z lekko zdezorientowanym Tordesem trzymającym w dłoni lejce...
Nikt więcej się nie pojawił...


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

#17 2010-03-24 09:53:59

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

Zaraz po przekroczeniu portalu Asgeir był lekko zdezorientowany, ale szybko się otrząsnął i pierwszym odruchem przerzucił kocyki, by sprawdzić czy Hafnirowi nic się nie stało. Lekko wystraszone spojrzenie pary wilczych oczu upewniło go, że wszystko było we względnym porządku. Z westchnieniem ulgi rzucił mu kawałek mięska z tobołka i zwrócił się do reszty.

Gdzie pozostali? - rzucił, rozglądając się z wysokości wozu - Te portale miały być bezpieczne! A ja miałem jeszcze rachunki do wyrównania z tą beczką trądu Justinem!

Ostatnio edytowany przez Grumnir_Obcisłousty (2010-03-24 20:23:49)


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#18 2010-03-24 19:22:53

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Haaaaaaalooooooooooooooooooooł! Jest tu ktooooooooooo?? - zakrzyknął Ross, chociaż może lepszym określeniem byłoby "rozdarł mordę", ponieważ prawie cała fauna ucichła na dobre parę minut po jego nawoływaniu.
Rozglądając się wokół i widząc niepokój na twarzach towarzyszy postanowił nieco rozładować sytuację. Podszedł do swoich bagaży, chwilę pogmerał i wyjął coś, co wyglądało jak malutka chorągiewka o niezwykle jaskrawym, różowym odcieniu. Trzymając ją w prawej ręce wyciągnął ją pompatycznym gestem przed siebie i komicznym marszowym krokiem przeszedł parę metrów. Następnie wbił chorągiewkę w ziemię ogłaszając prześmiewczo-uroczystym tonem:
W imieniu naszego Paaaaana i Władcyyyy Wilhelma Pryyyszczatego Ostatniego yyyyyymmm obejmuję  yymmm w posiaaaadaaanie tą zieeeeemię. Bąąądźmyyyy płodni i yyymmm rozmnażajmy się a zieemiaaa niech nam yyyyymmm lekką będzie i przynosiiii yyyyymmm hojne plony i tak dalej i tak daaaalej yyym.. Niestety rozładowanie sytuacji średnio się udało, jeśli w ogóle. Ross zapalił swoją fajkę, wypuścił kłąb dymu i powiedział:
A tak poważnie, to jestem tym równie zaniepokojony co Wy. "To jest bezpieczne" mówili "Sztuka złota dla każdej rodziny", psia ich mać. Pytanie tylko - co MY teraz mamy zrobić? Ja myślę że nie ma rady trzeba wziąć manatki i iśc naprzód, może ktoś jeszcze tutaj trafił. Co Wy na to? Ostatnie zdanie zakończył soczystym kłębem dymu.

Ostatnio edytowany przez HaroldZolter (2010-03-24 19:44:31)


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#19 2010-03-24 21:25:55

 sunnyendrju

LetMeBeYourGuide

3974031
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 409
Punktów :   
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

François już przejeżdżając przez jeszcze płonące, usiane kraterami i totalnie zniszczone górne miasto Ceardtown, czuł się bardzo nieswojo, podobnie zresztą jak Raiden, który leżał przy swoim Panu z uszami położonymi ku sobie. Tym bardziej nie spodobała mu się chaotyczna ciżba plebsu i mieszczan leniwie poruszająca się w okolicach portalu. Totalny brak organizacji i często również panika pośród tłumu sprawiała, że myśli Villona nie były zbyt optymistyczne. Mam złe przeczucia - pomyślał - zbyt wiele może się nie udać. Kiedy też nadeszła kolej jego kolej na przejście przez portal, zaklął on cicho pod nosem, trzasnął głośno lejcami i ruszył, dzierżąc jedną ręką lejce, nowomodnym stylem popularnym wśród kupców zwanym też z oczywistych przyczyn zimnym łokciem.

Przechodzenie przez portal przypominało zanurzenie się w wodę, a oślepiające światło, które poraziło jego oczy zaraz po przejściu na drugą stronę, wcale nie poprawiło jego humoru.
Kiedy tylko jego oczy przyzwyczaiły się do zmienionego naświetlenia rozejrzał się, aby odnaleźć się w nowym otoczeniu. Znajdował się w małej kotlince otoczonej stromymi granitowymi ścianami i drogą prowadzącą od portalu do niedalekich zabudowań, których jednak nie zdołał rozpoznać. Dno kotlinki usiane było różnej wielkości kamieniami, najwyraźniej odczepionymi od urwiska, z pośród których wystawały kępki trawy i niewielkie krzaczki.

Humoru nie poprawił również fakt, że po drugiej stronie portalu czekało tylko skromne towarzystwo, z pośród którego zniknął zarówno Justin, jak i koń Tordesa. Ehhh... Moje przeczucia jak zwykle się sprawdziły - pomyślał i westchnął głęboko. Sprawdził czy nic nie zniknęło podczas podróży przez portal i pogłaskał Raidena, który i tak nad wymiar dzielnie zniósł podróż przez nieznane. François szybko zebrał się w sobie i jak zwykle w takich przypadkach, był gotów do walki z wszelkimi napotkanymi trudnościami (oczywiście w rozsądnych granicach). Jako jedyny parsknął śmiechem w odpowiedzi na próbę rozładowania napięcia przez Ross'a, jednak widząc nadal zaniepokojone twarze współtowarzyszy rzekł:

-Panowie jak już powiedział Ross, raczej nie mamy co czekać na pozostałych i powinniśmy kontynuować podróż. - zamyślił się na chwilkę po czym kontynuował - Jednak najpierw musimy postanowić co zrobić z naszym kochanym czarnoskórym przyjacielem, który raczej sam, bez konia, swego wozu nie poruszy. Możemy podzielić przewożony ładunek pomiędzy nasze wozy, a ten zostawić tu. Musimy też wziąć pod uwagę to, że mieszkańcy niekoniecznie będą nastawieni do nas przyjaźnie.

Po czym podszedł do niedalekiej, wysokiej kupki trawy, zerwał z niej najwyższe źdźbło, które umieścił między zębami i pogwizdując, czekał na odpowiedź towarzyszy.


Bum bum, walking like a love machine,
I am the hardest thing you ever seen,
Bum, I am the Machomen of your desire,
I was born to set the girls on fire.
https://i.imgur.com/sWNzj2y.jpg

Offline

 

#20 2010-03-27 16:30:01

Szary

Rycerz

6998209
Zarejestrowany: 2009-08-22
Posty: 359
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

Wśród tego niezwykle głośnego, jak na tak małą grupkę ludzi, zgiełku Dorian siedział nieruchomo, ślepo zapatrzony w dal. Wyglądało to tak jakby starał się zobaczyć co znajduje się ukryte za górami. Jakby to miała być odpowiedź na zagadke gdzie przyszło mu się znaleźć w tym wąskim gronie nieznajomych. hmmm... nikt więcej nie ma zamiaru się pojawić? Nietypowe... bardzo nietypowe! Gdzie są osoby które wcześniej tu weszły? Nie mogły bez śladu zostać zabrane stad siłą. Nagle rozmyślania młodzieńca przerwały iście nieludzkie dźwięki  -Haaaaaaalooooooooooooooooooooł! Jest tu ktooooooooooo?? - Szalony, zdaniem Doriana zielarz zwany Ross'em starał się najwidoczniej ściągnąć na nowo przybyłych podróżnych uwagę całego otaczającego ich świata. Cholera! Czy on się nie zamknie! Nie dość ,że nie mogę się w tym zgiełku skupić to jeszcze tymi wrzaskami ściągnie mam na głowę tubylców którzy niekoniecznie muszą być przyjaźni!!... ehhh... mniejsza o tych idiotów. Jeśli ich zachowanie sprowadzi grupę tutejszych oszczędzi mi to chociaż zbędnego spaceru do wioski w celu pozyskania informacji. Teraz do istotnych rzeczy. Faktem jest ,że po tej stronie portalu jest teraz kilka osób ,a pewne jest ,że tak po przejściu Ci którzy by się tu pojawili przed nami nie zniknęliby bez śladu. Więc ,albo się tu nie pojawili, albo mamy tu do czynienia z magią... pff... zbyt wiele jest przeciw ingerencji tutejszych użytkowników magii... to bez sensu zabierać tylko część ludzi skoro pojawi się ich więcej oraz cóż za ingerencja mogłaby sprawić ,że nie pojawiliby się kolejni podróżni... zatem bardziej prawdopodobną opcją jest to ,że się tu oni nie pojawili wcale... Na skamieniałem Twarzy alchemika pojawił się lekki grymas irytacji gdy Ross wyciągnął coś i zaczął ponownie wbijać szpilki w uszy młodzieńca swoim głosem. W imieniu naszego Paaaaana i Władcyyyy Wilhelma Pryyyszczatego Ostatniego yyyyyymmm obejmuję  yymmm w posiaaaadaaanie tą zieeeeemię. Bąąądźmyyyy płodni i yyymmm rozmnażajmy się a zieemiaaa niech nam yyyyymmm lekką będzie i przynosiiii yyyyymmm hojne plony i tak dalej i tak daaaalej yyym.. Arrrrrrghhh... On się chyba prosi o śmierć! spokojnie... to może chociaż dam mu powód do krzyków. Jakby tak grunt zapalił mu się zapalił pod nogami. Młodzieniec zerknął na zielarza. Nie! Nie mogę tego zrobić. Kto wie czy ten teren nie jest obserwowany, a w dodatku ta banda może być zabobonna... używanie alchemii mogłoby doprowadzić do zamieszania które skończyłoby się walką, a żadna zbędna walka nie ma dobrych konsekwencji. Musze to jakoś wytrzymać... Hmm jaki jest powód tego ,że tylko my tu trafiliśmy? Czyżby coś nas łączyło? hmm... mało prawdopodobne. Może co jakiś czas brama zmienia miejsce docelowe... ehhh też nie brzmi to logicznie. Może o czyjaś ingerencja? Tylko kto by miał coś do nas wszystkich?  Jakoś nie daję wiary by osoba potrafiąca zmienić miejsce docelowe bramy zrobiła to tak nieumiejętnie ,że poza osobą na której jej zależało trafiła tu jeszcze grupa postronnych podróżnych. Taka próba byłaby zbyt skomplikowana ,aby niebyła dopracowana od ostatniego szczegółu. Zatem znowu... co mogłoby nas łączyć? pfff Bzdury!! Potrzebuje jakiegoś sensowniejszego pomysłu. hmm... Szliśmy blisko siebie ja z na wozie z tym człowiekiem... go tu nie ma... chyba za mami jechała cała reszta znajdujących się tu ludzi. hmmm... chwila to może być  to! Osoba prowadząca wóz była trochę przede mną zatem pierwsza przekroczyła bramę, a reszta weszła w tym samym miejscu chwile za mną... czyżby czyżby coś z mojego wyposażenia naruszyło działanie bramy i zrobiło niewielką, chwilową wyrwę przez którą zmieściła się tylko ta grupa? Cóż byłoby to szokujące, ale... brzmi lepiej niż moje pozostałem pomysły hmm.. chociaż... to prędzej coś z mojego ekwipunku niż ja sam... przez portal przeszło też parę osób o potężnej mocy i jakoś ich tu nie ma więc faktem posiadania umiejętności alchemicznych nie mogłem zakłócić bramy, a nie ma chyba innego powodu dla którego moja osoba mogłaby doprowadzić do tej sytuacji. Cóż punkt zaczepienia jest najwyższa pora sprawdzić teorie. Niestety dla pewności obie.  Dorian wstał niczym zbudzony z letargu. Nie patrząc ani nie odzywając się do nikogo podszedł do Bramy. Stojąc plecami do reszty podróżnych rozpiął płaszcz, aby móc po kolei sprawdzić czy któryś z jego przedmiotów oddziałuje na Bramę. Zachowanie to nie wydawało się zbyt normalne, a już decydowanie nie wydawało się uprzejme ,ale Dorian nigdy nie był znany z nadmiernej uprzejmości. Takie postępowanie mogło wywołać co najmniej zaciekawienie pozostałych podróżnych więc alchemik stał tak ,aby jak najmniej było widać. Jedyne mogło zostać łatwo zauważone to odsłonięte dwa końce jego mieczy po lewej stronie. ehhh trzeba jeszcze sprawdzić jeszcze hipotezę podobieństwa, a nikt jak widzę nie kwapi się z przedstawieniem... Młodzieniec nie odwracając się, ani nie przerywając pracy spokojnym głosem odezwał się. Jeżeli chcecie jechać dalej teraz droga wolna. Nie przeszkadzajcie sobie mną. Powiedzcie mi tylko coś o sobie i oczywiście kim jesteście ,żebym mógł was znaleźć jeżeli planujecie ruszać.


http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:atSWsjQt_R80VM:http://img.qj.net/uploads/articles_module/129241/tenchu4.jpg?301808&t=1

cały EXP jest mój !!

Offline

 

#21 2010-03-27 20:57:29

 Lord_Wonski

Rycerz

3881983
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 381
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

Tordes widział już wiele rzeczy, nawet magia nie była mu tak straszna jak innym, ale po zniknięciu konia wraz z Justinem był zaskoczony i zdziwiony jak nigdy. "Co jest? Ja rozumiem, magia, czary, zaklęcia, ale żeby się zgubić w portalu? Przeklęty... Musiał być tak samo głupi, jak on, a myślałem że Justinowi nikt nie dorówna..."- z zamyślenia i zdziwienia wyrwało Tordesa niespotykane darcie papy obiektu znajdującego się trzy stopy na wschód i dziesięć na północ. " Haaaaaaalooooooooooooooooooooł! Jest tu ktooooooooooo??" - rozdarł się, niczym niskiej jakości papier toaletowy, Ross.
"Hmm... Oprócz mnie przeszli jeszcze Ci zawodnicy... Zielarz, kupiec, olbrzym i nowy... Dwa konie, pies, przeklęty kocur z tyłu i to zwierzę Asgiera"- tu kucharzowi rozszerzyły się mocno nozdrza. "Nie wiem po co je ukrywa, ale ma tak silny zapach, że trudno go nie wyczuć"- Tordes snuł dalej swoje przemyślenia, gdy w tym czasie zielarz darł dalej mordę i machał proporczykiem i odstawiał jakąś szopkę. Dorian zaczął się wiercić na wozie, spoglądając na bramę.
  "Mało osób do żywienia, dobrze. Większość produktów jest na tym wozie, bardzo dobrze. Dwa konie do wykarmienia bez wozu z paszą... Ch***owo..."- wtem kucharz ujrzał w dole zbocza jakieś budynki. Wtedy czarnoskóry zdał sobie sprawę, że nie tylko dziwne jest to, że przeszło ich przez portal tak mało ale i to, że nie było po tej stronie w ogóle ludzi. Nie było żadnego komitetu powitalnego, magów, którzy by pilnowali portal i porządku, śladów innych wozów... Zupełnie tak jakby nikt się nie spodziewał przybycia czegokolwiek przez ten portal.
  Tordes bezszelestnie zeskoczył z wozu, sięgnął do swoich spodni i zaczął... "oddawać" naturze co jej. Odgłos lejącej się cieczy starał się zagłuszyć nuceniem swojej ulubionej piosenki.
   Po ulżeniu sobie, podszedł do wozu gwiżdżąc swą piosenkę i gdy zaczął grzebać w podróżnej torbie blisko siedzeń na wozie, usłyszał tyradę Rossa, a później mowę Villona. Nie wiele go to obchodziło, gdyż już rozstawił swoją przenośną kuchnię i właśnie mył ręce, wyciągał hubkę i krzesiwo, przygotowywał rybę, która jeśli nie zostanie dzisiejszym daniem, będzie postrachem dnia jutrzejszego.  Nalewając do kotła wodę ze specjalnie do tego przygotowanego bukłaka (bogini Ea poskąpiła temu kawałkowi ziemi wody, nie było tu nawet zatęchłej kałuży), i zaczął "odłuszczać" rybę.
  "Jeżeli chcecie jechać dalej teraz droga wolna. Nie przeszkadzajcie sobie mną. Powiedzcie mi tylko coś o sobie i oczywiście kim jesteście ,żebym mógł was znaleźć jeżeli planujecie ruszać."- wyrzucił z siebie dość cynicznie Dorian, stojąc do reszty plecami i majstrując coś przy bramie.
   " Nazywam się Tordes, jestem kucharzem i zajmuję się twoim obiadem. Wolisz ryż czy makaron?" -odpowiedział młodzieńcowi,wyszczerzając się w stronę jego pleców, nim jeszcze reszta zdążyła odwrócić głowy.

Ostatnio edytowany przez Lord_Wonski (2010-03-27 21:58:41)

Offline

 

#22 2010-03-28 08:59:36

 Harold Z.

According to this, you are a heretic

6235025
Skąd: Wrocław
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 266
Punktów :   
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Mów mi Ross, chłopcze. Jak ktoś Cię potnie, to ja będę mieć największe szansę, żeby złożyć Cię do kupy. - Powiedział zielarz do wciąż stojącego tyłem Doriana. Ciekawe czy fauna i flora tego wymiaru bardzo się różni od tej z moich stron... Sprawdźmy. Po chwili oddalił się na niewielką odległość od wozów poszukując okazów flory co jakiś czas buchając niczym piec dymem z fajki.

Ostatnio edytowany przez HaroldZolter (2010-03-28 11:43:52)


Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

Offline

 

#23 2010-03-28 13:18:04

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

Asgeir, ale lepiej zrobisz rozglądając się a nie rozpytując o mnie - zarechotał, po czym wyjął z tobołów łuk i strzały i ułożył je wygodnie obok siebie na wozie, topór wciąż trzymając na plecach. - Ross, zabierasz się? Panowie? Jedziemy do tych chałup czy nie? - zwrócił się do reszty.

Ostatnio edytowany przez Grumnir_Obcisłousty (2010-03-28 13:18:30)


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#24 2010-03-28 18:41:31

Szary

Rycerz

6998209
Zarejestrowany: 2009-08-22
Posty: 359
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

   Dorian przerwał badanie bramy i odwrócił lekko głowę w stronę wysokiego jasnowłosego mężczyzny. Jak już mówiłem droga wolna. Jeżeli część z was planuje teraz wyruszyć do wioski nic nie stoi wam na przeszkodzie. Ja mam jeszcze tu parę rzeczy do zrobienia więc ruszę jak skończę, a nikt z was nie musi tu na mnie czekać. Młodzieniec następnie zerknął na Tordes i czując zapach tego co ma zamiar przyrządzić rzekł. Jeżeli ta ryba nadaje się jeszcze do spożycia to ryż.
   hmm... mamy tu dwóch osiłków. Najemnicy? Poszukiwacze przygód? Ciężko powiedzieć ,ale obecnie nie wydają się nietypowi. Nie to co ten czarnoskóry kucharz... coś mi w nim nie pasuje. Wątpię ,żeby chodziło tylko o potrzeby fizjologiczne z tym moczem, ale chyba terenu nie znaczył. Podejrzany typ, zdecydowanie będę musiał mieć go na oku. Zostaje jeszcze zielarz. Takich jak on to widziałem wielu. Tyle ,że wszyscy byli w zakładzie dla obłąkanych! mmm..praca tam pomimo tego ,że był tak krótka była bardzo owocna... szkoda tylko dla pacjentów ,że nie miała nic wspólnego z leczeniem. Ahh ale co do tego człowieka. Nie mogę wystawić jeszcze pełnej diagnozy, lecz wydaje się ,że bierze jakieś silne środki psychotropowe. Radość wynikająca z nich najprawdopodobniej ma na celu wyparcie ze świadomości jakiś traumatycznych przeżyć. Niezależnie od trafności tej diagnozy jest to osoba na którą lepiej żebym uważał. hmm... cóż nie jestem zaskoczony,że nie wynikły łączące nas fakty, a zadawanie dodatkowych pytań mogłoby wzbudzić podejrzenia. Więc tą teorie na razie odrzucamy. Zostało mi jeszcze kilka przedmiotów do sprawdzenia i z tym też skończę. Przydałoby się więc wymyślić jak dokładnie wejść do wioski. Pakowanie się tam z marszu byłoby głupotą. Przydałby się zwiad... chwila obserwacji... ostatecznie wejście do wioski od innej strony niż portal też by nie zaszkodziło. Czas chyba trochę ich zmobilizować.
   Dorian spojrzał w niebo... z przedmiotów do sprawdzenia został jeszcze przeklęty miecz ojca, rękawiczki, kilka flakonów,rodowy amulet i kilka mniej istotnych drobiazgów. Miejsce to wydało się teraz mu takie spokojne. Rozmowa podróżnych płynęła niezmiernie wolno jakby każdy ważył słowa starając się rozgryźć rozmówce. Okolica wyglądała teraz jak pustkowie. Wioska znajdując się w oddali budziła w Dorianie wrażenie opustoszałej. Nawet brama straciła dynamizm i wydawała się zastygać. Dodatkowo dręczące alchemika uczucie potęgowało w nim stan ciszy przed burzą.
Młodzieniec opuścił głowę i po chwili powiedział do Tordes'a. Kucharzu trzeba dokładnie rozejrzeć po okolicy w celu ustalenia czy nie było kogoś ostatnio tu w okolicy, a co do wyrywnych może ktoś dokona zwiadu i sprawdzi czy wioska jest bezpieczna.


http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:atSWsjQt_R80VM:http://img.qj.net/uploads/articles_module/129241/tenchu4.jpg?301808&t=1

cały EXP jest mój !!

Offline

 

#25 2010-03-28 19:16:27

 sunnyendrju

LetMeBeYourGuide

3974031
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 409
Punktów :   
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Synu, jako że, najwidoczniej nie zostało dane ci pojąć swym zaiste niewielkim umysłem, podstawowych zasad dobrego zachowania, przedstawię się ,mimo że odwrócony jesteś do mojej osoby plecami. Imieniem mym jest François Villon, handlarz i ochroniarz w jednej osobie, podróżujący wraz ze swoim wiernym ogarem, Raidenem. Jako, że rozumiem iż zdarzają się ludzie o wyjątkowo niskiej inteligencji, nie chowam do ciebie urazy za twe chamskie zachowanie. Jeżeli miałbyś jeszcze jakiekolwiek pytania co do mej osoby, pytaj śmiało młodzieńcze. - stwierdził złośliwie uśmiechnięty François - Pozwolisz jednak, że odpowiem na nie po bez wątpienia wyśmienitym posiłku, który przygotowuje nam szanowny Tordes.
Mam nadzieję, że to nauczy gówniarza szacunku - pomyślał Villon - Nie wiem skąd bierze się ta dzisiejsza młodzież. Po czym dodał zwracając się tym razem do reszty towarzyszy:
Mam zamiar wyruszyć w stronę wioski, zaraz po posiłku. Oczywiście każdy chętny może mi towarzyszyć. - dokończył z uśmiechem.


Bum bum, walking like a love machine,
I am the hardest thing you ever seen,
Bum, I am the Machomen of your desire,
I was born to set the girls on fire.
https://i.imgur.com/sWNzj2y.jpg

Offline

 

#26 2010-03-28 19:25:44

Grumnir_Obcisłousty

Easy Rider

3209430
Skąd: Festung Breslau
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 85
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

Po posiłku to dobry pomysł. Wszelkie próby skradania się są trochę pomyłką, ktokolwiek chciałby nas zauważyć już to uczynił, jesteśmy tutaj podani ewentualnym agresorom jak na patelni - spojrzał się znacząco na wzgórza dookoła - równie dobrze możemy pokazać że nie mamy złych zamiarów i się nie certolić. - odrzekł Asgeir, kiwając głową Villonowi.


http://img5.imageshack.us/img5/8187/1pcuh4.jpg

Kozak.

Offline

 

#27 2010-03-28 19:48:18

Szary

Rycerz

6998209
Zarejestrowany: 2009-08-22
Posty: 359
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

Na twarzy Doriana pojawił się dość wyraźny uśmiech. Zawsze bawiło go pouczenia na temat dobrego wychowania przez osoby stanu niższego. Alchemik odwracając się spojrzał w stronę François i spojrzał mu w oczy.
   Uprzejmości zostawmy w spokoju do momentu gdy będziemy wszyscy bezpiecznie pić koniak w naszych posiadłościach. Jesteśmy obecnie w nieciekawej sytuacji jeśli jeszcze komuś do tego nie doszedł. Więc  François jeśli wolisz obecnie zajmować się podstawami savoir-vivre ,a nie własną skórą to proponuje skrócić swoje cierpienia już teraz. Chociaż muszę przyznać ,że pomimo tej niestosownej do obecnej sytuacji uwagi i tak się ciesze ,że udało Ci się odpowiedzieć. Bałem się już ,że słonko skłoniło do snu, albo ,że już słuch nie ten. Dorian dość cynicznie poprawił płaszcz po czym zaczął mówić dalej skoro formalności ma pan za sobą i w swym nieprzeciętnym intelekcie przeanalizował wszystkie zagrożenia które niesie ze sobą pójcie do wioski bez uprzedniego zwiadu, oświadczam ,że do obiadu powinienem skończyć moje sprawy tutaj i samodzielnie przeszukać okolice skoro nie ma chętnych więc będę mógł udać się z wami. Alchemik ukłonił się i sprawdził co ma jeszcze do zbadania, czekając w międzyczasie na czyjąś odpowiedź.


http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:atSWsjQt_R80VM:http://img.qj.net/uploads/articles_module/129241/tenchu4.jpg?301808&t=1

cały EXP jest mój !!

Offline

 

#28 2010-03-28 20:05:57

 sunnyendrju

LetMeBeYourGuide

3974031
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 409
Punktów :   
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Jedyną odpowiedzią Villona było pełne dezaprobaty spojrzenie i nie mając zamiaru odpowiadania na zaczepki młodego impertynenta, spokojnie czekał na przygotowanie posiłku.


Bum bum, walking like a love machine,
I am the hardest thing you ever seen,
Bum, I am the Machomen of your desire,
I was born to set the girls on fire.
https://i.imgur.com/sWNzj2y.jpg

Offline

 

#29 2010-03-28 20:27:18

Szary

Rycerz

6998209
Zarejestrowany: 2009-08-22
Posty: 359
Punktów :   

Re: POCZĄTEK- sesja

   Dorian uśmiechnął się grzecznie kłaniając się rozmówcy. Był całkiem zadowolony z obrotu sytuacji. Poddając swoich obecnych towarzyszy lekkiej próbie odkrył ,że mają oni dostatecznie oleju w głowie ,aby nie wdawać się w zbędne utarczki gdy nic nie mogę w ten sposób niczego zyskać. Młodzieniec czym prędzej powrócił do zaniechanego zajęcia, a gdy skończył tak jak powiedział rozpoczął przeszukiwanie okolicy w poszukiwaniu śladów czyjejś niedawnej obecności. Sprawdzanie terenu szło mu dość szybko gdyż niewiele było do badania, ale jednak co jakiś czas zerkał na Bramę gdyż jej widok go martwił.


http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:atSWsjQt_R80VM:http://img.qj.net/uploads/articles_module/129241/tenchu4.jpg?301808&t=1

cały EXP jest mój !!

Offline

 

#30 2010-03-28 21:47:12

 Borwol

MG

7743284
Skąd: Expiarnia
Zarejestrowany: 2009-08-20
Posty: 533
Punktów :   -1 
WWW

Re: POCZĄTEK- sesja

Dorian, widocznie zawiedziony wynikiem swoich poszukiwań, przysiadł się do ogniska rozpalonego przez Tordesa. Zapach gotowej do spożycia ryby unosił się delikatnie zwabiając resztę towarzyszy i ich zwierzęta. Nawet Ross powrócił z pękiem jakichś nieznanych reszcie ziół, aby posilić się przed ruszeniem w dół ścieżki.
Wszyscy jedli z niebywałym zaangażowaniem, szczególnie, że nie wszyscy mieli okazję spożywać dania wykonane przez szefa kuchni ze starej karczmy Justina. Kiedy skończyli, wszyscy jednomyślnie  wpakowali się na dwa zaprzężone wozy i powoli ruszyli w stronę widzianych w oddali zabudowań.
Im bliżej byli, tym jaśniejsze się stawało, że to co widzieli to zaledwie trzy budynki postawione obok siebie na rozszerzonym kawałku ścieżki. Niewysoka, wymurowana z kamienia wieża strażnicza, stała pod niemalże pionową ścianą skał znajdującą się z jej lewej strony. Z drugiej zaś strony, nad samą przepaścią stał podłużny, parterowy budynek, zbudowany pośpiesznie z drewnianych belek, kryty strzechą. Z niego właśnie, na spotkanie przyjezdnym wyszło kilku mężczyzn uzbrojonych w krótkie miecze i odzianych w kolczugi z symbolem Ceardtown na piersi.
Witam was serdecznie panowie.- powiedział najstarszy z całej czwórki kręcąc swoim rudym wąsem - Nazywam się Caleb i z rozkazu samego Lorda Meangrotha pilnuję tego przejścia. Mam rozkaz zatrzymywać i sprawdzać jedynie większe grupy wyłaniające się z przejścia, także śmiało możecie przejść. Jednak zanim ruszycie na dół, do miasta- Tu pokazał skraj urwiska i uśmiechnął się szeroko- oczywiście tędy -wskazał ciąg dalszy ścieżki zakręcającej gdzieś za długim budynkiem- to proponuje wstąpić do naszej karczmy. Jest tuż za wieżą. Tuż przed zmrokiem robi się tam zawsze tłoczno i można poznać ciekawych ludzi. Poza tym właściciel jest ponoć najdłużej przebywającą tu osobą- Chrząknął- I teraz najważniejsze. Zakaz wchodzenia na wieżę oraz do naszych koszar, o tych, z których właśnie wyszliśmy. No i na ich końcu, na zewnątrz siedzi niejaki Gebron, wysłannik Gildii. Zameldujcie się u niego. - wyprostował się - A teraz żegnam, życzę powodzenia i wracam do swoich obowiązków - odwrócił się na pięcie i wraz z towarzyszami zniknął za progiem, z którego wyszedł.
Zaciekawieni podróżni szybko udali się w stronę przepaści, za którą miało być wspomniane przez szefa straży miasto.
A więc stąd te dziury w mieście - powiedział Francois szerzej otwierając ze zdumienia oczy. Oczom podróżnych ukazały się niezliczone połacie lasów zakrywające większą część widocznego obszaru. Z tego krajobrazu wyraźnie wybijały się dwa elementy. Pierwszy, bardziej oddalony to dziwna skała, wielkości małej góry, jakby uformowana w kształt ludzkiej postaci. A może tylko podobnej do ludzkiej? Z tej odległości trudno było to ocenić. Drugi, znacznie bliższy spore skupisko zabudowań u stóp wzniesienia, na którym się znajdowali. W środku wystrzeliwały w górę budynki, jakby żywcem przeniesione ze starego Ceardtown. Ratusz wraz z koszarami, świątynia Wistosa, budynek gildiowy i kilka innych wybijało się wyraźnie ponad oddzielone od nich powstającym cały czas murem, małe chatki wybudowane z ogólnie dostępnego drewna.
Wynocha stąd!!- Z rozmyślań Asgeira wybudził go silny kobiecy głos i jeszcze silniejsze trzaśnięcie drzwiami karczmy.


-knock! knock!
*Who's there?
-Me! I'll kill You!!
http://orig11.deviantart.net/8b20/f/2008/232/2/a/warhammer_signature___goblins_by_tapik.jpg
Anyone who has a family, a lover, or just doesn't want to get hurt, get outta here!
WOMEN TOO!
I prefer not to hit girls!

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.087 seconds, 8 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wwstizmagisterka1.pun.pl www.bleachx.pun.pl www.wolontariat.pun.pl www.zmierzchkhorinisrp.pun.pl www.mechatronika102mcm.pun.pl