Forum służące do grania w nasze kochane erpegi...
Dieter lekko zdziwiony scenką mrugnął kilka razy z niedowierzaniem.
- Bruno, chyba możesz opuścić broń - powiał muzyk bez przekonania w głosie, dodają: - Storren zejdź może z Pana.
Muzyk wyprostował się - Kłaniam się nisko, nazywam się Dieter, a to moich przyjaciele. Wybaczcie wielmożni Państwo, okoliczności naszego spotkania są nad wyraz wątpliwe, więc mam nadzieje, że zostanie to zrozumiane. Czy mógłbym wiedzieć z kim mamy do czynienia i co nasz szanowny Bretończyk wraz z niewiastą robą "teraz" w takim miejscu? Skąd ten pośpiech i gdzie Państwo biegli "tak" ubrani?
Ostatnio edytowany przez Szary (2017-10-19 16:48:25)
Offline
LetMeBeYourGuide
- Storren może i zejść, ale ja jeszcze nie zgłupiałem tak bardzo żeby zaufać Tileańczykowi - splunął z pogardą dalej celując w leżacego mężczyznę - Wstawaj i zacznij się tłumaczyć! I lepiej żebym cię nie przyłapał na mataczeniu i kłamstwie! Kim jesteście i co tu robicie!
Mechanika:
Precyzyjny strzał +20US (wycelowanie)
Offline
Stoolrren zszedł z mężczyzny, który poirytowanym tonem skierował się w stronę Bruna.wyphaszam sobie tego Tileańczika. Naziwam się Pierre i pochodzę z pięknej Bhetonii
Panowie teraz udają? dodała kobieta. to jakaś forma zabawy? Poczułam prawdziwy dreszcz jak pan w nas tak wycelował. Ale jest pan niebezpieczny zwróciła się do Bruna zalotnie w czym można było z całą pewnością stwierdzić miała spore doświadczenie. Bruno nie mógł oderwać wzroku od jej obfitych piersi widocznych spod pół przezroczystej koszuli.
Pierre wydawał się zniecierpliwiony. Panowie na góhę czy whacają? Ktoś koszysta? Jest co oglądać
Offline
LetMeBeYourGuide
Bruno mrugnął kilka razy, przygryzł wargę i z tytanicznym wysiłkiem przeniósł wzrok z piersi kobitki na jej twarz. - Oczywiście, że zabawy moja droga. Nie uważasz, że nutka niebezpieczeństwa jest doskonale pomaga w przełamaniu pierwszych lodów? - Bruno opuścił rusznicę, puścił oko do nieznajomej i zwrócił się do towarzyszy - No nic tu po nas, idziemy dalej, tam z pewnością nasza przygoda nabierze wyjątkowych rumieńców. - Tu Bruno uniósł kapelusz i ruszył dalej korytarzem.
Offline
Dieter zmierzył wzrokiem bretończyka - Pierre, z pewnością jesteś dobrym patronem, więc pozwól, że udzielę Ci rady. Tędy nie wyjdziesz. Góra zalana jest goblinami na pająkach, a te akurat są mniej sympatyczne niż możesz pamiętać.
- Pani słabość do żołnierzy nie dziwie mnie wcale -- ten tu to doskonały przykład impulsywny i surowy. Nie ma co zwlekać i stać tu niepotrzebnie -- oczywiście schodzimy. Zapewnień nie potrzebuje, w asortyment nie wątpię, niemniej mamy jeszcze kilka niedokończonych spraw oczekujących naszej uwagi tej nocy. Pani jest na pewno świadoma obecności Wolfgarta w zajeździe. Jeżeli jest to możliwie to chciałbym przedostać się do głównego budynku, zaistniałe zamieszanie jest nam bardzo na rękę.
Offline
Pierre spojrzal na Dietera ze zdziwieniem a kto mówił o wyjściu.
Wy tam wyjść chcieliście? Tom zabhonił wychodzić, od kiedy łowca pszyjechał. Szliśmy podglądać. Teraz widoki mogą być jeszcze ciekawsze. Pierre zatarł ręce w gęście bardzo przypominającym muchę trącą o siebie przednimi odnóżami, kiedy dopadnie się do świeżego gówna.
To ja sobie chyba odpuszczę Pierre. Dobrze, że nam nic nie grozi tutaj. wtrąciła kobieta. Dotrzymam towarzystwa temu twardzielowi wskazała Bruna, który faktycznie wyglądał jak twardziel, szczególnie biorąc pod uwagę to, że jego twarz nie wyglądała na twarz należącą do żywej osoby, a jednak wciąż oddychał.
Kobieta dogoniła w dwóch krokach żołnierza i zanim się zorientował chwyciła go za ramię szepcząc do ucha kilka słów. Przed nimi byly drzwi zza których dochodziły stłumione dźwięki zabawy.
Offline
LetMeBeYourGuide
- Myślę moja droga, że jakoś się dogadamy - odpowiedział Bruno zawadiacko się uśmiechając i klepnął kobietę w pośladek, po czym mocno objął ją w pasie - Jak ci na imię? - Po czym spojrzał na Dietera i Storrena - Panowie wchodzimy.
Mechanika:
Plotkowanie?
Rusznica przerzucona przez ramię.
Offline
- Eh, amatorzy - Dieter wywrócił oczami - zero woli do szukania nowych wrażeń. Muzyk z grymasem schował broń - Z eskapady nici, więc zostaje chyba wracać, może później będzie co podejrzeć.
Podążając za Brunem odparł - Nie tak szybko, bo Ci szwy puszczą, staruszku.
Muzyk nie był specjalnie dobrej myśl, chociaż ten obrót sytuacji, był jego zdaniem i tak leszy niż potencjalny mag-nekromanta mieszkający pod zajazdem. Przy innych okolicznościach i bez ewidentnych związków z chaosem, mogłaby być to rzeczywiście "nadać przygodzie rumieńców", ale w tych okolicznościach plan był prosty: rozejrzeć się, przełknąć niechybny nadmiar dekadencji, wydostać i upewnić, czy Anya jest cała.
Offline
- Na imię mam Nadia- Odpowiedziała kobieta otwierając drzwi do dużego pokoju zbudowanego na planie okręgu o średnicy około 10 metrów. Pokój był bogato zdobiony w klasycznym imperialnym stylu, ale oświetlany wieloma lampkami rzucającymi różnokolorowe światło. Pomieszczenie miało 8 równo rozmieszczonych wyjść, wliczając to, przez które wszedł Bruno z towarzyszami. Pomiędzy nimi pod ścianą leżały poduszki, a gdzieniegdzie stały stojaki z tacami na jedzenie. W pomieszczeniu było ciepło, trochę wilgotno i pachniało dobrym jedzeniem, drogimi perfumami i seksem. Dieter z resztą nie tylko wyczuł go nosem, ale i zobaczył, gdyż po przeciwnej stronie od swojego wejścia ujrzał kochającą się młodą parę ubraną jedynie w karnawałowe maski. Mężczyzna miał maskę żurawia, a ruda kobieta z piegami na całym ciele miała maskę lisa. Niedaleko leżał mężczyzna w średnim wieku z obfitym wąsem, gęstymi czarnymi włosami sięgającymi do szyi. Mężczyzna miał na sobie tylko bieliznę i był obsługiwany przez trzy młode kobiety w podobnym stroju. Jedna masowała jego stopy, inna dłonie i klatkę piersiową mierzwiąc jego bujny zarost, a trzecia karmiła go zielonymi winogronami na zmianę z delikatnymi pocałunkami. Poza nimi w pomieszczeniu była jeszcze kobieta w średnim wieku leżąca na brzuchu i masowana przez młodego, może 14 letniego chłopca, Starszy mężczyzna, najbardziej ubrany ze wszystkich, wpatrzony w młodą parę i prawdopodobnie bawiący się sam ze sobą pod stertą poduszek, pod którymi się chował i kolejny mężczyzna około trzydziestki, który siedział spocony pod jednymi z drzwi, zakrywając ręcznikiem swoje genitalia i sącząc powoli wino z pucharu, który trzymał w dłoni.
Offline
LetMeBeYourGuide
To co moja nowa przyjaciółko, myślę że skorzystamy z wygód którejś z bocznych sal i sprawdzimy czy nie ma tam druidów i smoków. - Bruno uśmiechnął się i mrugnął do Nadii - Panowie pozwólcie że udam się na dogłębne sprawdzenie moich sił witalnych.
Bruno rusza mocno trzymając Nadię w pasie w stronę następnych po lewej drzwi i bez pukania je otwiera.
Mechanika:
Ekwip Bruno:
Sztylet i topór przy pasie
Plecak i rusznica na plecach
Jedna dziewka przy boku
Offline
Widok był mniej więcej tym, czego muzyk się spodziewał -- nieuzbrojone i zajęte sobą golasy to ewidentnie lepsza alternatywa niż goniący człowieka tuzin mutantów. Niemniej dalej nie było to miejsce, w którym czuł się bezpiecznie. Dieter przede wszystkim chciał wrócić do karczmy i upewnić się, że Anya jest cała, więc rozejrzał się po drzwiach licząc, że któreś może się wyróżniać. Na odchodne machnął ręką w stronę Bruna z niezainteresowaniem, gdyż jego uwagę przykuła chwilowo para po drugiej stronie sali. Momentalnie pokiwał głową z lekkim uśmiechem i zgarnął swojego krasnoludzkiego przyjaciela na bok, żeby coś mu szepnąć.
Mechanika:
Spostrzegawczość: rzut okiem po drzwiach.
Czujność i zachowanie pozornie swobodnego zachowania, ewentualny manieryzm, żeby lepiej wtopić się w otoczenie
Offline
Dieter zauważył, że co drugie drzwi były trochę solidniejsze od pozostałych. Kiedy drzwi za Brunem sie zamknęły, z jednych z tych mocniejszych drzwi wyszedł strażnik, którgo Dieter kojarzył z bramy przed wjazdem do zajazdu.Skinął na nowo przybyłych.
Przepraszam najmocniej, ale zgodnie z zasadami przybytku, bardzo bym prosil zostawić broń przy wejściu za mną. Panowie chyba pierwszy raz, więc chętnie wskażę. Tu nic nikomu nie grozi, a dozwolone zabawki są w pokojach. Możecie też odebrać swieżą bieliznę i ręczniki
Offline
Muzyk pokiwał głową do krasnoluda i następnie skinął w odpowiedzi strażnikowi.
- Oczywiście, właśnie rozglądałem się za kimś w związanej kwestii, proszę wskazać. Dieterowi oczy zaświeciły się na słowa strażnika "przy wejściu za mną", skinął głową do krasnoluda i ruszył - Da się tu krasnoludzkiej baby ino chycić? - dodał Storrena idąc za muzykiem.
Dieter miał nadal w planach jak najszybciej wydostać się z tego "przybytku" i wrócić do karczmy, więc czujnie udał się za strażnikiem rozglądając się co jest za drzwiami.
Mechanika;
Zauważanie i nasłuchiwanie w drugim pomieszczeniu -- poszukiwanie drzwi wyjściowych i zdecydowanie nie zdawanie broni.
Offline
właściwie to mamy tu taką jedną powiedział niepewnie strażnik przepraszam, rzadko nas tu odwiedzają inne krasnoludy powiedzial odbierajac od Storrena ekwipunek i dając duży ręcznik oraz pachnącą krochmalem bieliznę. Valayę znajdzie pan na końcu korytarza za tymi drzwiami wskazał drzwi przez które wcześniej wszedł Bruno.
Pomieszczenie w którym się znaleźli wygladało jak spora szatnia. Wszedzie pełno było bogatych pachnących ubrań prawdopodobnie przygotowanych do odbioru, a także kompletów broni, często zdobionej. Wszystko ułożone w odpowiednim porządku. Pomieszczenie nie miało żadnych innych drzwi poza tymi prowadzącymi do okrągłego pomieszczenia.
A Pan zda broń? I tak szef zabronił wypuszczać kogokolwiek dopóki jest tu łowca czarownic. Wie pan jak reagują na takie zabawy,
a nie chcemy niepotrzebnych kłopotów. Oczywiście zwrócimy część kosztów za te niedogodności
Offline
Ha! Nareszczie odrobina cywlizacji, a nie wieczny brud, tłok i smród przepoconego barachła! - wesoło zakrzyknął Storren, po czym podszedł we skazanym kierunku i delikatnie zapukał.
Mechanika - Prince Charming +9
Przechodził przez góry wierząc, że czyni dobrze. Następnie udał się do ostatniej i jedynej krypty, by odnaleźć swoje przeznaczenie.
Offline